Zima w Guilin, prowincja Guangxi, Chiny

Alez tu zimno! Kiedy tylko dojezdzamy do Guilin, kupujemy kurtki puchowe, zjadamy prazone kasztany na ulicy, wypijamy kilka dzbankow lokalnej herbaty i dopiero wtedy krew zaczyna krazyc. Cala noc spedzilismy w wygodnym sypialnym autobusie, gdzie na wygodnych lozkach (dla pasazerow o wzroscie do 170cm),  przypominajacych katafalki, przespalismy zmiane klimatu i spadek temperatury o 20’C.  Moze z punktu widzenia zimy w Polsce, temperatura okolo zera stopni nie specjalnie robi wazenie, ale tak naprawde zatrwazajace jest to, ze nie ma sie gdzie ogrzac. Serio. Oni nie maja ogrzewania! Ani centralnego ani sloneczek ani farelek. Na wsiach nie ma kominow w domach. W restauracjach nawet kucharze w kurtkach. Malo tego – w mieszkaniach pootwierane sa okna a kierowcy jada przy opuszczonych szybach. Chinczycy nawet nie nosza czapek. Choc marzna jak i my, ale musza byc zdecydowanie bardziej wytrwali. Nie jestesmy w stanie tego pojac. My nie zdejmujemy kurtek przez kolejnych kilka dni, choc nie kupujemy watowanych pizamek, tak popuarnych w centrach handlowych i na bazarach.

 

ps. Od dwoch dni ogrzewa nas mysl o tym, ze juz niedlugo bedziemy tanczyc na sambodromie w Rio ! 😀

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *