Sam jest jednoosobowa ekipa na lotnisku (trawiasty pas, murowany domek i radio. Do tego syn i kilku miejscowych do pomocy) na wyspie. Dzieki temu zna wszystkich i umie wszystko zorganizowac. jest w stanie nawet zmienic plan lotu Air Vanuatu i znalazl lodz ktora zawiozla by nas na Epi ale niestety w cenie dla nas nieakceptowalnej… Tak wiec ugrzezlismy na wulkanicznej wyspie na tydzien. 7 dni. Nie ma plazy, za goraco na wycieczki.
Na szczescie mamy swoj domekz lisci palmy, lampe naftowa, wlasna lazienke (prysznic z deszczowki za pomoca wiadra i kubka), piekny ogrod, pelne wyzywiernie i co najwazniejsze swietnego gospodarza Sama.
Jemy :
– lap-lap banana
– lap-lap maniok
– lap-lap swet potato (wszystkie z mlekiem kokosowym)
– gotowane banany, surowe banany, swieze orzechy, kokosy, najlepsze papaje, ryby i kraby…
Na pierwsza kolacje uraczyl nas ryzem i ‚zupa’ (makaron ze sladowymi ilosciami wolowiny i bulionu) poniewaz w jego mniemaniu bylo to znacznie bardziej wykwintne niz pospolite kraby Po chwili wybieral dla nas najlepsze – kraby matki ‚w ciazy’ z malymi miesistymi krabikami… Jak sobie mozna wyobrazic nie przechodzily nam latwo przez gardlo a i nie byly najsmaczniejsze ale z usmiechami na twarzy zajadalismy te „smakowite kaski” podrzucajac sobei nawzajem
Lap-lap to masa z utartych batatow lub manioku lub specjalnych bananow upieczona w lisciach bananowca na kamieniach ogrzanych w ognisku. Do tego wszystko polane slodkim mlekiem kokosowym. Pycha! Smakuje i wyglada troche jak zakalec ale jest zdrowsze
Ludzie sa bardzo mili – najmilsi jakich do tej pory spotkalismy. Kazdy traktuje cie jak dobrego znajomego ale bez przesadnej angielskiej uprzejmosci. Usmiech zwykle jest radosnym smiechem, niz kurtuazyjnym grymasem. A do tego nie zaczepiaja, nie wciskaja towarow czy uslug, pozdrawiaja na ulicy.. to naprawde przyjemne
Sam i jego rodzina traktuja nas jak dlugo oczekiwanych gosci. dorosli usmiechaja sie i pozdrawiaja a dzieciaki niesmialo sie przygladaja. W zasadzie stoja przy stole, szepcza i gapia sie na moje bazgroly w zeszycie, az w koncu nie wytrzymuje, arskam smiechem i po chwili to one isza w moim zeszycie.
Cywilizacja dociera tu w dziwny sposob. Maja : generator (rad od czasu do czasu), kuchenke gazowa dla turystow, zegarki, 6 samochodow na wyspie, samoloty zamiast lodek.Nie znaja : lodu, lodowek, telewizji, serow choc maja krowy, zegarkow, kolczykow, okularow.. Zyja z tego co urosnie w ogrodzie i nie maja innej wody poza deszczowka i oceanu.
Ryb w oceanie jest pod dostatkiem ale : „ludzie sa za leniwi zeby lowic” :)) A jak juz lowia to nurkuja pod wode z czyms co przypomina kusze. Ale ryby sa znakomite !