Mointevideo, Urugway

Gwoli porzadku muszę wspomniec, ze pierwsze spotkanie z Urugwajem mialo miejsce w Coloni, uroczym miasteczku, zbudowanym przez Portugalczykow zeby handlowac ´na czarno´z BsAs, czyli bez posrednictwa kolonistow Hiszpanow.  I te budynki, ktore zbudowali 200 lat temu, stoją do dzisiaj, a i nowe niewiele sie od nich róznią…

W Montevideo jest klimat. Tak własnie wyobrazalam sobie miasta Ameryki Poludniowej. Nie tak europejskie i nowoczesne jak Santiago czy Buenos. Tu, co drugi przechodzien trzyma pod pachą termos i przez ´bombille´ (metalową rurkę) sączy yerba mate ze skorzanego kubka. W cenie zestawu w McDonaldzie zjesz krwistego steka ze szklanką wina. Realia europejskich miast z lat piecdziesiatych mieszają sie tu ze współczesnoscią. Na ulicy stoi zaparkowany piekny, błekitny Austin A40 z 1952 roku. Nadal jezdzi, choc ma przebieg ponad milion km (!). Wlasciciel z duma pokazuje nam wnetrze. Nikt procz nas sie nim nie zachwyca, bo tutaj jezdzi mnóstwo zabytkow. Autobusy ´ogorki´ kursuja po miescie. Czestym widokiem sa koniki zaprzezone do dwukołowego wozka, które zatrzymują się przy smietnikach, zeby powozacy załadowali to, co mozna jeszcze wykorzystac lub odsprzedac.

Za dnia turystyczne deptaki niewiele sie róznia od uliczek, na ktorych placzą sie bezdomni i grupki nicnierobiacych podejrzanych typkow. Za to wieczorem….! Główna ulica rozbrzmiewa muzyką. Leciwa elegancka pani przy fontannie wyspiewuje pięknie do mikrofonu tanga. Wokół niej tanczy kilkanascie par, starsi panowie i starsze panie, twarza przy twarzy, starzy i niemodni, ale tak przyciagajacy wzrok, ze nie da sie przejsc obojetnie…

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *