Wielki Finał

5 wrzesnia 2008 roku uroczyscie przysieglismy sobie że już do końca i na zawsze będziemy razem przezywać naszą podróż przez życie :) 

 

mąż i żona

  

foto:Agnieszka Mandal

Opublikowano Bez kategorii | 7 komentarzy

pokazujemy najciekawsze zdjecia w kinie! :)

 

Jesli jesteś naszym czytelnikiem i chcesz zobaczyć pokaz zdjęć z naszej podóży dookoła świata w najbliższą sobotę 9/08/08 na ekranie kinowym napisz na wokolglobu@op.pl do środy 6sierpnia.

Liczba miejsc ograniczona!

B&J

Opublikowano Bez kategorii | 2 komentarzy

Kup dziś Wprost :)

 

dzisiaj szczególnie polecamy stronę 56 w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost  :)

B&J

czyli „Nastepcy Marco Polo”   😉

 

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj

To, czego nie ma na zdjęciach

Oprócz podróżowania…

 

…żylismy przez rok w totalnie innej rzeczywistosci… Bez stawianych wymagań, zależności służbowych, uczestnictwa w biegu żeby zdążyć na czas. Czas znacznie zwolnił. A czasami nawet stawał. Szczególnie w Afryce, kiedy czekalismy na transport albo kiedy gdzieś jechalismy, lubił to robić. Cierpliwie czekał aż przestaniemy się wkurzać, odliczać godziny, przestepować z nogi na nogę. Dopiero kiedy nauczyliśmy czekać prawie tak dobrze jak lokalsi, ruszał swoim afrykańskim tempem. Nawet jeśli wcale nie bylismy w Afryce. Czasem dawał się troche oszukać a wtedy czekając notowalismy cos, przygladalismy się, wprowadzalismy wyimaginowane innowacje do tego swiata… i czekalismy dalej… godzinami…

  

… sporo myslelismy i rozmawialiśmy, czyli myślelismy na głos we dwoje. Duużo. O tym jak jest tutaj (gdziekolwiek to było), na ile jesteśmy w stanie tu żyć, o tym co jest w „domu” a czego nie ma „tutaj”. O wyższości polskiego języka nad angielskim, w którym nie da się bezkarnie komentować wszystko wokół, kompletnie nieświadomych, że te świszczace dźwięki powinny ich przyprawić o wielkie pypcie na języku. O tym jak będzie za 5, 10, 30 lat, albo jak wcale może nie być. O tym co jest naprawdę ważne w długoterminowym rozrachunku, a co lepiej za wczasu odpuścić żeby się nie rozczarować. O niedocenianiu przyjaźni i rodzinnych więzów, które po prostu są, a jak ich braknie to nagle strasznie pusto. I o tym, że nawet po roku spędzonym razem, praktycznie bez przerwy, w nastepną podróż pojedziemy tylko we dwoje na bezludną wyspę :))

 

  

…bylismy z ciekawymi ludźmi. Mieszkaliśmy z nimi, podróżowaliśy, przegadywaliśmy całe dnie i wieczory. Z niektórymi mamy nadzieję dalej utrzymać kontakt (pozdrawiamy Agę i Bernarda znów na Fiji oraz Małże już nie w Australii, Beatę i Tomka), innych już nigdy nie zobaczymy. Szkoda..

    

Przed wyjazdem przyjaciel powiedział nam: wykorzystajcie ten rok dobrze :) chyba się udało…

Opublikowano Bez kategorii | 5 komentarzy

NAJwiększe, NAJpiekniejsze i NAJbardziej ekscytujące

Minione 12 miesięcy obfitowały w taką ilość fascynujących  miejsc, niezwykłych wydarzeń i  zjawisk przyrody ze po prostu nie jesteśmy w stanie wybrać jednego najniezwyklejszego. Nie sposób porównać ze sobą dzikich zwierząt i widoków, czy ludzi i wulkanów i ocenić które było to NAJ. Żeby sobie uprościć zadanie przyznajemy tytuły najwspanialszych w kategoriach :)

 

NAJsympatyczniejsi ludzie:

1. Vanuatuańczycy, bo zawsze się śmieją

2. Australijczycy, bo są  zawsze „wyluzowani”

3. Filipińczycy, bo tez się śmieją i są przyjaźnie nastawieni

4. Afrykanerzy z RPA , bo są bardzo otwarci i zawsze pomocni

5. Elza i Rodo z Buenos Aires, bo są wspaniali :)   (Familia de Bs As)

 

NAJwspanialsze wydarzenia :

1. Taniec trzcin w Swazilandzie, w którym uczestniczyło 100 tysiecy półnagich dziewcząt

2. Karnawał w Rio, bo przez tydzień całe miasto tańczy 24h/dobę i wszyscy mieszkańcy żyją tylko zabawą

3. Karnawał na filipińskiej plaży, najgłośniejsza spontaniczna zabawa setek „zwykłych” ludzi

 

NAJdziksza natura:

1. oko w oko ze zwierzętami w Kruger Naional Park w RPA

2. pływanie z delfinami w Nowej Zelandii

3. nurkowanie z rekinami i ‚quinsland grouper’ami na Fiji

 

NAJbardziej urokliwy zakatek swiata:

1. urocza wysepka Coco-loco, in the middle of nowhere, Filipiny

2. wioska rybacka Punta del Diablo, Urugwaj

3. wyspa Licoma na jeziorze Malawi, Malawi

 

NAJfajniejszy hostel:

1. otwarty specjalnie dla nas afrykański dom w górach Bwumba,  pokój z kominkiem i łożem z baldachimem, Zimbabwe

2. pokój w hotelu Ray z widokiem ze wszystkich  12 okien na piekna plażę, Punta del Diablo, Urugwaj

3. śliczne ukwiecone chatki na plaży na Licomie, tuż przy największej na swiecie wannie zwanej jez Malawi

 

NAJwieksze cuda przyrody:

1. gigantyczne, zielone i dzikie wodospady Iguacu, Brazylia/Argentyna

2. kipiacy lawa wulkan na Tanie, Vanuatu

3. ogromny lodowiec Perito Moreno, Argentyna

4. największa na świecie piaszczysta wyspa Fraser Island ze ślicznymi słodkimi jeziorkami, Australia

 

NAJwyzszy poziom strachu:

1. słoń w namiocie, Liwonde NP, Malawi

2. wkurzony nosorożec, Kruger, RPA

3. skok w przepaść kanionu rzeki Zambezi, Victoria falls, Zimbabwe

 

NAJtrudniejsze do zdobycia:

1. wulkan na wyspie Ambrym, Vanuatu (ostra wspinaczka i przedzieranie się przez dżunglę lub hałdy żużlu )

2.  el Nido na wyspie Palawan, Filipiny, (8godz jazdy na dachu autobusu po wybojach)

3. wyspa Chizumulu (2godz w przeciekającej łodzi na 2m falach)

 

NAJdziksi ludzie:

1. Himba w Namibi

2. Aborygeni w Australii

3. w Swazilandzie

 

NAJlepsze jedzenie :                                            NAJgorsze jedzenie :

1. kraby w mleku kokosowym, Filipiny                     1. biało-czarna żaba ze skórą w zupie, Chiny

2. stek w Argentynie                                             2. Nsima w Malawi

3. krewetki przyrządzone przez Basie w Australii       3. zimne ziemniaki z woreczka w Malawi

                                                                         4. chleb tostowy (prawie caly swiat)

NAJbardziej wytęsknione

1.  spotkanie z rodzina i przyjaciółmi

2.  wlasne lozko i lazienka

3. polski kefir, sledz, chleb razowy, pasztet, chlodnik

 

Poza tym nie sposób nie wspomnieć  o interdyscyplinarnych wrazeniach jak : pogoń wpław za whaleshark’iem,  karmienie żyraf w RPA, gotowanie na ognisku z kijem w reku, aby oganiać małpy złodziejki (Zimbabwe), budzenie przez słonia podjadającego nasz domek, własnoręczne usmażenie steka z kangura, przezycie dwukrotnie 28 stycznia, czy oglądanie skaczących wielorybów….. 

Opublikowano Bez kategorii | 4 komentarzy

Lima-Madryt-Warszawa

No cóz przyznamy szczerze że spośrod tych trzech stolic, najwieksze emocje mamy w …Warszawie :))  Po samotni w Huacachina wróciliśmy do cywilizacji w Limie gdzie głównie odliczalismy godziny do odlotu :) W Madrycie wyrzuciliśmy resztę ubrań i sprzętu który słuzył dzielnie przez rok i szczęsliwi wrócilismy do domu :)))

  

Zatoczyliśmy koło wokół naszego pięknego globu i nasza podróz życia dobiegła końca. Teraz czas na spotkania, oglądanie zdjęć i podsumowania wrażeń które znajdą sie na blogu, a jego finał będzie we wrześniu 2008 roku :)

Opublikowano Bez kategorii | 2 komentarzy

Huacachina, Peru

Wsrod peruwianskich wydm wygrzewamy sie w ostatnim odludnym miejscu naszej podrozy…

pozdrawiamy z Huacachina  

Opublikowano Bez kategorii | 5 komentarzy

Machu Picchu, Peru

No i masz! Przez strajkujacych peruwianczykow w okolicach Cusco, nasz autobus pojechal dzien pozniej i nie spotkalismy naszego Premiera w Machu Picchu… byl co prawda prezydent Wegier, ale to marne pocieszenie.

Aguas Calientes, lezace u podnoza Machu Pichu, to chyba najwczesniej budzace sie miasteczko w Ameryce Poludniowej :) O 4.00 rano byl juz spory ruch, a kiedy o 5.00 szlismy na autobus odjezdzajacy na Machu Picchu, sklepiki byly pootwierane a ludzi mnostwo. Na gorze przywital nas widok dosc zaskakujacy – bylo tak bialo ze nic nie bylo widac! :) Na szczescie chmury wkrotce sie podniosly i odslonily widok zaginionego miasta Inka.

Bezsprzecznie Inka wybral sobie wyjatkowo urokliwe miejsce na zalozenie miasta. Tarasy sluzace do upraw pieknie otaczaja miasto i nadaja symetryczne wymiary. Rzedy domow polaczone sa niezliczona iloscia schodow a z obserwatorium astronomicznego widac cale miasto. Swietnie wykorzystano naturalne uksztaltrowanie terenu, mury czesto sa wbudowane w istniejace skaly. Widok Wayna Pichcu gorujacego nad miastem dodaje niesamowitosci…

Ruiny sa calkiem niezle zachowane wiec przy odrobinie wyobrazni mozna zobaczyc krzatajacych sie mieszkancow, biegajace dzieci, pasace sie lamy i alpaki. Lam nie trzeba sobie nawet wyobrazac, jest ich sporo i chetnie pozuja do zdjec :)  Szkoda, ze to urokliwe pietnastowieczne miasto zostalo z jakichs przyczyn opuszczone w polowie XVI wieku.

Krysia i Jaromir dzielnie wdrapali sie na szczyt Wayna Picchu by objac wzrokiem szersza okolice. A ja w tymczasie wylegiwalam sie na tarasach, zaciagalam jezyka i witalam glowy panstwa ;)))hi,hi  

 

Opublikowano Bez kategorii | 2 komentarzy

Kanion Colca

Szczerze mówiac, widok z robiacy najwieksze wrazenie rozposciera sie z okna autobusu w drodze do kanionu. Widok doliny wdluż rzeki colca to niesymetryczny zielony ´pachwork´ poletek i tarasow, ktore ludzie stworzyli aby przezyc. Ogrom i piekno zachwyca…

Zejscie do kanionu z kazdej strony wymaga mocnych nog i troche wiecej czasu niz dla lokaslow. Wyobrazcie sobie ze trasa 3,5 godzinna dla sprawnego gringo to tylko 2 godz dla gorala! Juz nas to nie dziwi tak bardzo, po Malawi, gdzie nasza dwudniowa trase tragarze potrafili przebiec w zawodach w dwie godziny.

Jednak widokow w kanionie chyba nie da sie porownac do innych gor. Idziesz waska sciezka, trzymasz sie prawej strony, bo po lewej jest przepasc. Ogromna i stroma, az nogi drza a panika podkrada sie zbyt blisko. Patrzysz w dół i jakies tysiac metrów niżej widzisz malutkie prostokaciki dachów układajace sie w wioske. Dopiero drugiego dnia okazuje sie ze z dna kanionu do tej wioski jest jeszcze spoooore podejscie.

Pierwsza noc, wdzieczni nogom ktore daly rade i ksiezycowi, ktory oswiecal ostatnie podejscie, spedzamy w najlepszym hostelu :) Faktycznie jedzenie bylo smaczne (choc lama troche zylasta), byl prad w jadalni i swieczka nad lozkiem. Rano zobaczylismy jeszcze budzace respekt masywy kanionu po obu stronach rzeki, ogrod opuncji i bujnie zarosnieta wioske San Juan.

Nie mamy przewodnika, co jednak okazuje sie zbytkiem, poniewaz lokalni ludzie bardzo chetnie wskazuja droge i opowiadaja o sobie. Szkoda tylko ze nie lubia zdjec. Nie nalegamy. Kiedy docieramy do ´oasis´czyli wioski dla turystow, widok basenow z naturalnymi kaskadami odbiera wszelka ochote wspinaczki i po należytym wypoczynku, bierzemy muły i na nich pokonujemy w blyskawicznym tempie 1300metrowe podjscie do Cobanacondy :)

Polecamy goraco takie rozwiazanie. Jedno jest tylko zagadka – dlaczego te muły zawsze ida samym skrajem sciezki?? Czyzby liczyly ze uciażliwy cieżar zrezygnuje w panice? Na pewno nie maja leku wysokosci..

 

Opublikowano Bez kategorii | 3 komentarzy

do Peru…

Peruwianczycy nie zyskali sobie naszej sympati – juz pierwszego dnia probowali nas oszukac i sprzedac dwa razy ten sam bilet. Mimo watpliwej znajomosci jezyka, wyperswadowalismy panu ze za bilet juz raz zaplacilismy i nie bedziemy nic doplacac ani nie zrezygnujemy z lepszego autobusu. Tym razem sie udalo. Jadac z malowniczej Areqipy do kanionu Colca kupilismy bezposredni bilet do Cobanacondy co oczywiscie nie gwarantuje ze autobus odjedzie o czasie. Ale trzygodzinnego postoju na trasie juz nie chcielismy przepuscic i awantura na dworcu rozgorzala na dobre.. Dla 7 osob autobus nie pojedzie lub nie ma autobusu (wersja do wyboru) a zejscie do kanionu stracone. Nawet udalo mi sie wytlumaczyc policjantowi o co chodzi (och ta znajomosc jezykow!:)))  ale byl wyjatkowo nie obrotny i w koncu dostalismy zwrot kosztow po 4.5zl na os :)) tez niezle :) 

ps.Jako ze Polak potrafi, dorwalismy taksowkarza, ktory sie mocno sprezyl i nasz plan dnia byl wykonany w 100%.

Opublikowano Bez kategorii | Skomentuj